2023-03-27 0 minut czytania

Najciekawsze eksperymenty psychologiczne: Stanfordzki Eksperyment Więzienny

Naukowcy zajmujący się ludzką psychiką od dziesiątek lat dążą do poznania mechanizmów, które nią rządzą. Historia psychologii obfituje w badania i eksperymenty, które pozwoliły na zgłębienie wiedzy na temat tego jak ludzie postrzegają świat i co jest motywacją ich zachowań. Eksperymenty ujawniają niekiedy zaskakujące fakty o ludzkiej naturze. Wiele z nich budziło i nadal budzi kontrowersje. Dziś przedstawiamy jeden z ciekawszych eksperymentów, który do dziś budzi mnóstwo emocji i wątpliwości etycznych.

 

Zimbardo – jeden z najbardziej znanych współczesnych psychologów, profesor Uniwersytetu Stanforda starał się dociec odpowiedzi na pytanie co sprawia, że ludzie są zdolni do czynienia zła. Zimbardo przyjął hipotezę o tym, że człowiek jest w stanie się zmienić i dokonywać czynów moralnie złych pod wpływem czynników sytuacyjnych. Swoją koncepcję nazwał efektem Lucyfera.

Aby sprawdzić tę teorię Zimbardo zaplanował eksperyment. Miał on potrwać dwa tygodnie. Rekrutacja była otwarta, a udział płatny – ochotnikom zaproponowano 15 dolarów za każdy dzień uczestnictwa w badaniu. Zaproszenie do niego umieszczono w gazecie. Zgłosiło się blisko 70 chętnych, z których ostatecznie wybrano 24 osoby. Wszyscy byli zdrowymi, nie wykazującymi zaburzeń w sferze psychicznej, studentami. Co ważne – żadna z tych osób nie była nigdy karana.

Badacze przeorganizowali i zaaranżowali pomieszczenia Wydziału Psychologii na Uniwersytecie Stanfordzkim w taki sposób aby przypominały wnętrza więzienne. Grupę ochotników losowo podzielono na dwie grupy – jednej z nich przydzielone zostało zadanie odgrywania więźniów, drugiej – strażników. Więźniowie przebywali w celach przez całą dobę, natomiast strażnicy pracowali w trybie zmianowym (po osiem godzin na dobę).

Eksperyment zorganizowany został z dbałością o najmniejsze szczegóły. Więźniowie zostali aresztowani w swoich domach przez zaangażowaną w projekt lokalną policję. Postawiono im zarzuty. Wszyscy zostali zatrzymani za napaść z bronią w ręku. Po przyjeździe na miejsce, tak jak w przypadku prawdziwych oskarżonych, pobrano im odciski palców, zrobiono zdjęcia do kartoteki i przydzielono numery, stroje oraz miejsca w celach. Do nóg przywiązano im łańcuchy z kłódkami. Więźniom zakazano zwracać się do siebie po imieniu – zamiast tego mieli zwracać się do siebie po numerach, a do strażników z szacunkiem i używając słów „panie oficerze penitencjarny”.  Strażnicy nie mieli szczegółowych zaleceń co do swojego postępowania. Dostali jedynie ogólne zadanie pilnowania więźniów w celach. Jedyne zastrzeżenie dotyczyło zakazu stosowania przemocy w formie fizycznej. Strażnicy mogli sami wybrać swój strój. Zdecydowali się na przypominające militarne uniformy, okulary przeciwsłoneczne i pałki policyjne (jeszcze raz podkreślmy, że miał to być jedynie gadżet, ponieważ przemoc fizyczna została wyraźnie zabroniona).

Pierwszego dnia eksperymentu nie działo się nic szczególnego. Jednak już w drugiej dobie trwania badania zaczęły dziać się niepokojące rzeczy. Więźniowie zorganizowali bunt i szydzili ze strażników. Chcąc uniknąć bycia pod ich władzą zdjęli numery identyfikacyjne i zabarykadowali się w swoich celach. Strażnicy, aby zmusić więźniów do posłuszeństwa użyli gaśnic. Kiedy udało im się dostać do osadzonych, nakazali im zdjąć ubrania i w ramach kary odebrali łóżka. Zorganizowali też izolatkę, w której zamknięci zostali ci więźniowie, którzy wpadli na pomysł zorganizowania buntu. Więźniowie, którzy nie wyłamywali się spod kurateli strażników zostali umieszczeni w uprzywilejowanej celi.

Okrucieństwo studentów, wcielających się w role strażników rosło z każdym dniem trwania eksperymentu. Co prawda istotnie nie używali oni przemocy fizycznej, ale generowali coraz to wymyślniejsze tortury psychiczne – między innymi odbierali oni więźniom racje żywnościowe czy zabraniali korzystać z toalety. Co ciekawe ilość i częstotliwość aktów przemocy była wyraźnie większa nocą, kiedy to uczestnicy nie zdawali sobie sprawy z tego, że także są obserwowani przez badaczy.

Po 36 godzinach od rozpoczęcia eksperymentu stan psychiczny jednego z uczestników w roli więźnia był tak zły, że badacze zadecydowali o tym, że nie będzie kontynuował badania. Po tym wydarzeniu, aby nieco poprawić atmosferę i poprawić samopoczucie uczestników, organizatorzy zdecydowali się na zorganizowanie dnia odwiedzin – do osadzonych mogli przyjść bliscy. Spora część z nich zauważyła, że uczestnicy są w złej formie, ale nie interweniowała, wierząc w to, że Zimbardo czuwa nad sytuacją i nie dzieje się im faktyczna krzywda. Po sześciu dniach partnerka Zimbardo – Christina Maslach (także psycholog) wyraziła swój sprzeciw co do kontynuowania badania. Zarzuciła, że jest ono nieetyczne. Badacze przeznali, że stracili kontrolę nad sytuacją, a przemoc psychiczna stosowana przez uczestników stanowi realne zagrożenie bezpieczeństwa. Eksperyment został przerwany.

Eksperyment ten wywołał ogromne kontrowersje i rozpoczął debatę moralną. Uczestnicy badania mówią o piętnie jakie ono na nich odcisnęło. Analiza przebiegu badania, doprowadziła zespół Zimbardo do wniosku, iż zmiana zachowania wszystkich uczestników była efektem nie ich osobowości, ale stworzonych przez badaczy warunków, a więc czynników stricte sytuacyjnych.

Na temat tego badania Zimbardo napisał książkę, w której zainteresowani znajdą szeroki opis tego fascynującego badania, a która była materiałem źródłowym przy pisaniu powyższego tekstu – Efekt Lucyfera, wydana w 2007 roku.

Także twórcy kina zainteresowali się eksperymentem Zimbardo. Powstało kilka ekranizacji. Warte uwagi są filmy: „Das Experiment” w reżyserii Olivera Hirschbiegela z 2001 roku, „The Experiment” Paula Scheuringa z 2010 roku oraz „The Stanford Prison Experiment” Kyle Patricka Alvareza z 2015 roku.

Inne wpisy